Na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko agenta ubezpieczeniowego w Kielcach stawiłam się w pięć minut po umówionej godzinie spotkania, agent ubezpieczeniowy Kielce. Niestety, tego dnia cały świat był przeciwko mnie i dziękowałam losowi, że moje spóźnienie wyniosło zaledwie tyle czasu. Rano jakimś dziwnym cudem nie zadzwoniły dwa nastawione budziki i dopiero trzeci zdołał mnie obudzić. Kładąc się dzień wcześniej wieczorem do łóżka byłam przekonana, że ze stresu wstanę dużo wcześniej przed budzikiem, jednak jak widać w moim przypadku stres objawia się przemożną sennością.
Zerwawszy się z łóżka popędziłam szybko do łazienki, gdzie po omacku, lekko zaspana, zaczęłam przemywać twarz zimną wodą i powoli powracać do życia. Był to środek zimy, dlatego ciemność za zewnątrz sprawiała wrażenie, jak gdybym obudziła się nie o 6.00, a w samym środku nocy. Gdy w końcu po paru minutach udało mi się dojść do siebie, okazało się, że moje spóźnienie urosło do katastrofalnych rozmiarów i nie mam czasu na prawie nic więcej, jak tylko szybkie ubranie się i wyjście z mieszkania. Nie zastanawiając się długo zarzuciłam na siebie przygotowany dzień wcześniej zestaw ubrań (w międzyczasie dziękowałam sama sobie, że o przygotowaniu stroju pomyślałam dzień wcześniej), związałam włosy gumką i wybiegłam na autobus. W drodze na przystanek kupiłam drożdżówkę i butelkę z wodą, co zrekompensowało mi brak zjedzonego śniadania.
Gdy w końcu dotarłam na rozmowę byłam zmęczona, zziębnięta, przepocona i zdenerwowana. Do tego mój wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Czułam się koszmarnie, mimo to postanowiłam zaryzykować i iść na spotkanie. Jak się później okazało, przewodniczący komisji rekrutacyjnej podobnie jak ja spóźnił się na rozmowę, dlatego moje spóźnienie nie zostało zarejestrowane. Mimo nieciekawego wrażenia jakoś udało mi się zdobyć tą pracę i zostałam agentem ubezpieczeniowym.
Zostaw komentarz