Od tygodnia męczę się na szkoleniu dla agentów ubezpieczeniowych w Lublinie. Co mnie podkusiło, żeby spróbować swoich sił w sprzedaży i w ubezpieczeniach? Z pracą agenta jeszcze nawet się nie zetknęłam, a już mam jej dosyć. To szkolenie, które w sumie ma trwać sto pięćdziesiąt parę godzin (chyba prawie miesiąc) jest okropnie nudne, a ja codziennie walczę ze sobą, żeby nie zasnąć i pilnie notować to, co mówią. Ponoć na koniec tego kursu ma być jakiś test uprawniający do bycia agentem, dlatego powinnam się zmuszać do słuchania i notowania.
Wśród innych uczestników kursu mam już parę znajomych, dlatego postanowiliśmy się podzielić i każdy robi notatki innego dnia. Później zbierzemy wszystko razem do kupy i podzielimy się tym, co mamy. Chyba jest to dość dobry sposób jak się nie zamęczyć, a jednocześnie zdać jakoś ten egzamin.
Jeden z wykładowców powiedział, że aby zdać egzamin końcowy trzeba uzyskać 66 punktów na sto. Nie wiem jak uda mi się to zrobić, ponieważ póki co nasze kółko „notatników” łącznie zanotowało ponad 30 stron. Tyle wiedzy, tyle informacji – kiedy zdołam to wszystko pojąć?
Pewnie o wiele łatwiej byłoby mi, gdybym zamiast bujać w obłokach siedziała i rzetelnie słuchała tego, co wykładowcy mają nam do powiedzenia, agent ubezpieczeniowy Lublin. Niestety, finanse i produkty ubezpieczeniowe są bardzo nudne i nie zachęcają do uważnego słuchania. Na egzaminie uratować mnie mogą chyba tylko ściągi. Jednak jak zrobić ściągi z tak obszernego materiału?
Zostaw komentarz