Jak dla mnie, praca agenta ubezpieczeniowego okazała się koszmarem śniącym się do tej pory po nocach. Nie wiem dlaczego tak się stało, skoro jeszcze na początku mojej przygody z ubezpieczeniami byłam bardzo pozytywnie nastawiona do zakresu obowiązków i rodzaju wykonywanej pracy? Oczywiście przesadzam mówiąc o koszmarze, jednak prawdą jest, że po złożeniu rezygnacji z zawodu agenta ubezpieczeniowego kamień spadł mi z serca i poczułam, że znowu zaczynam żyć.
Niby wszystko na początku było OK, jednak już po paru pierwszych tygodniach pracy jako agent, o swoim zajęciu zaczęłam myśleć z lekkim wstrętem, agent ubezpieczeniowy Gdynia. Myślałam, że to tymczasowa reakcja na duży poziom stresu i nowe warunki pracy, jednak wraz z upływem czas nic się nie poprawiało, a wręcz przeciwnie – wstręt powoli zamieniał się w nienawiść. Gdy myślałam o tym, że znów mam wyjść z domu i udać się do potencjalnego klienta, kolejny raz mówić to samo i namawiać na zakup określonych usług ubezpieczeniowych czułam, jakby jakaś niewidzialna pętla zaciskała mi się na szyi. Podejrzewam, że po prostu nie lubiłam spotykać się z obcymi osobami i nakłaniać ich do podjęcia określonych akcji. W moim mniemaniu było to mało chlubne zajęcie.
Gdy po dwóch miesiącach walki z samą sobą w końcu podjęłam decyzję o rezygnacji z pracy i zaczęłam szukać nowego zatrudnienia wiedziałam, że praca w sprzedaży jest nie dla mnie i nigdy więcej nie zwiążę z nią swojej zawodowej kariery.
Zostaw komentarz